Przewodnictwo
elektryczne ciał stałych
Kot
Schrödingera - o co tu chodzi?
Wszystko
zaczęło się od tego, że rozwiązaniami równania Schrödingera
są również rozwiązania, będące superpozycjami stanów
podstawowych, np. jeden foton może jednocześnie przechodzić
przez dwie szczeliny i interferować sam ze sobą.
Wg.
P. Balla, ,,How decoherence killed Schrödinger's
cat'' (20 styczeń 2000, ,,Nature''),
,,Aby
pokazać jak kwantowa superpozycja zaprzecza zdrowemu
rozsądkowi, Schrödinger wymyślił urządzenie oddziałujące
na kota, w którym wynik kwantowego efektu ze skali
atomowej powoduje np. wystrzał pistoletu. Jeśli system
kwantowy był w superpozycji stanów wyzwalających i
niewyzwalających wystrzał, to pistolet naraz strzela
i nie strzela. Kot zatem zarówno żyje, jak pada trupem.
Na
szczęście istnieje droga wyjścia z tego problemu.
Każdy prawdziwy system, obojętne czy kwantowy czy
klasyczny (jak duży kot), jest w kontakcie ze środowiskiem
zewnętrznym, brudnym i szumiącym zbiorem atomów, których
stan nigdy nie jest dobrze znany. To związanie między
systemem kwantowym w superpozycji i środowiskiem prowadzi
do zapadnięcia (kolapsu) systemu i wygaśnięcia po
pewnym czasie do jednego lub innego stanu. Proces
ten jest nazywany dekoherencją.
Szybkość
dekoherencji zależy od rozmiarów systemu kwantowego.
Fizycy potrafią już tworzyć i utrzymywać cząstki kwantowe
(atomy, fotony) w stanach superpozycji na zauważalne
okresy czasu jeśli związanie ze środowiskiem jest
słabe. Dla systemu takiego jak duży kot, składającego
się z miliardów miliardów atomów, dekoherencja następuje
niemal natychmiastowo i kot nigdy nie może być naraz
żywy i martwy w mierzalnym okresie czasu. Jest raczej
jak żągler, próbujący utrzymać w powietrzu miliardy
piłeczek.''
Poniżej
tłumaczenie podobnego artykułu ze strony www.decoherence.de
(dociekliwym proponuję obejrzeć odnośniki z www.google.com
dla hasła ,,decoherence'', można dotrzeć również do
oryginalnych tekstów źródłowych),
,,Zrozumienie
dekoherencji jest zasadnicze w celu zrozumienia jak
fizyka klasyczna wychodzi z fizyki kwantowej.
Podstawową
ideą jest to: system kwantowy w odosobnieniu zachowuje
się na sposób kwantowomechaniczny, ujawniając efekty,
wynikające z różnic fazowych między różnymi komponentami
jego wektora stanu. Na przykład, jeśli składa się
z elektronu w stanie superpozycji spinu w górę i spinu
w dół, to można wykonać pomiary, które będą wrażliwe
na ten związek fazowy, będą potrafiły go wyłapać.
Jest to odmienne podejście niż klasyczna interpretacja
probabilistyczna: nie chodzi tylko o szans złapania
elektronu z określonym spinem, lecz raczej o to, że
obie te sytuacje mogą istnieć naraz, a faza określa
związek między nimi.
Jeśli
system oddziałuje z innym systemem w taki sposób,
że różne składniki wektora stanu A wpływają odmiennie
na , to systemy stają się splątane i obserwacje na
samym nie ujawniają już efektów kwantowych. System
zdaje się ,,zapadnąć'' do jednego tylko składnika
oryginalnego wektora stanu. W przykładzie z elektronem,
zachowuje się on tak, jakby było tylko szans na znalezienie
spinu całkowicie w górę lub całkowicie w dół.
Jednakże
takie zapadnięcie naprawdę nie miało miejsca. Pomiary
połączonego systemu pokazują, że jest w czystym stanie
kwantowym i że żaden z orgyinalnych składników wektora
stanu nie został utracony. Fizyka klasyczna pojawia
się ogólnie z niezdolności obserwowania wszystkiego
co potrzebujemy w celu wykrywania zjawisk kwantowych
w wielkim świecie.''
,,Jaka
jest różnica między dekoherencją a redukcją funkcji
falowej ?''
Zasadnicza.
Dekoherencja
jest procesem fizycznym, polegającym na ,,ucieczce''
informacji o względnych fazach tworzących dany stan
do innych, nieobserwowa(l)nych stopni swobody. Ponieważ
informacja fazowa jest zniszczona, stan nie może interferować.
Dekoherencja dotyczy, jak widać, układu otwartego.
Redukcja
funkcji falowej dotyczy układu zamkniętego. Jest on
sobie w stanie będącym kombinacją liniową kilku (lub
więcej niż ,,kilku'') stanów bazowych; jeśli przestrzeń
Hilberta ma strukturę iloczynu tensorowego (jeśli
opisywany obiekt jest złożony), między stanami bazowymi
wchodzącymi w skład opisywanej funkcji falowej zachodzą
,,korelacje kwantowe'' - są one ważna tak dla kota,
jak i dla eksperymentów testujących podstawy mechaniki
kwantowej, takich jak paradoks EPR lub teleportacja
kwantowa, ale dla samej redukcji mogłoby ich nie być.
Otóż dokonujemy teraz klasycznego pomiaru, w wyniku
którego stwierdzamy z całą pewnością, że układ znajduje
się w pewnym stanie bazowym. (Oczywiście gdybyśmy
dokonali szeregu pomiarów na szeregu identycznych,
niezależnie przygotowanych układów, dostalibyśmy pewien
rozkład prawdopodobieństwa, ale mówimy o pojedynczym
pomiarze.) Zatem na drodze klasycznego pomiaru z całego
multum możliwych stanów bazowych, z których każdy
wchodzi z jakimś tam współczynnikiem, wybieramy losowo
tylko jeden z nich i nadajemy mu współczynnik równy
jeden. Jest to jakby narzucenie ręką nowego warunku
początkowego na równanie Schrödingera - funkcja falowa
została zredukowana. Jeśli dodatkowo mamy układ złożony,
czyli iloczyn tensorowy, czyli korelacje kwantowe,
czyli stany splątane, klasyczny pomiar jednego parametru
wymusza to, że inny parametr (inne parametry) też
przybierze (przybiorą) jakąś jedną, określoną wartość
(określone wartości).
Redukcja
funkcji falowej nie jest procesem fizycznym, jako
że dzieje się na styku mechaniki kwantowej (funkcja
falowa) i fizyki klasycznej (klasyczny pomiar). Redukcja
funkcji falowej należy do obszaru interpretacji mechaniki
kwantowej, scislej zaś - do jednej szczególnej interpretacji
(kopenhaskiej). Jednak sama mechanika kwantowa może
się bez pojęcia redukcji obyć, rezygnując z zastanawiania
się ,,co się dzieje naprawdę'', a tylko wyliczając
prawdopodobieństwa poszczególnych zdarzeń.
Znów
będzie o porządnej mechanice kwantowej, nie o interpretacjach.
Z kotem Schrödingera problem jest taki, że ludzie
- nawet piszący o mechanice kwantowej - na ogół tego
paradoksu kompletnie nie rozumieją. Powiada się często,
że gdy kot jest w pudle, mamy określone prawdopodobieństwo
tego, że jest żywy i prawdopodobieństwo tego, że jest
martwy (prawdopodobienstwa sumują się do jedności).
Gdyby w paradoksie tylko o to chodziło, zaiste nie
byłoby w nim nic paradoksalnego, bo podanie prawdopodobieństwa
tych dwu zdarzeń odzwierciedla tylko naszą niewiedzę.
Jest to sytuacja jak najbardziej klasyczna: Gdy gram
w pokera i facet podbija stawki, mogę się zastanawiać
jakie jest prawdopodobieństwo tego, że on ma tę karetę
z króli, jakie zaś tego, że blefuje. Nie wiem, co
on ma, ale na pewno albo ma, albo nie ma. Mogę dużo
zyskać lub stracić gdy błędnie zgadnę, ale nic paradoksalnego
w tym nie ma.
Otóż
taka sytuacja zachodzi, gdu funkcja falowa kota uległa
dekoherencji (mówiąc formalnie, macierz gęstosci stanu
kota jest wówczas diagonalna i żaden z elementów diagonalnych
nie równa się jeden). Biorę fizycznego, zywego kota,
wsadzam go do pudła wraz z ustrojstwem, które losowo
może, ale nie musi go zabić. Pudło jest rzecz jasna
nieprzezroczyste, dźwiękoszczelne etc. Otóz póki nie
otworzę pudła, nie wiem, czy kot żyje czy nie, ale
wiem na pewno, że albo zyje, albo nie żyje, jako że
na skutek dekoherencji utraciłem wszelką potencjalną
informację fazową i mogę kota traktowac jak najbardziej
klasycznie. Podanie prawdopodobieństwa odzwierciedla
po prostu moją niewiedzę. To zarzut do paradoksu kota.
Ale w istocie, w takim kocie nie ma nic paradoksalnego.
Paradoks
pojawia się wówczas, gdy dekoherencja nie zachodzi.
(Erwin Schrödinger nic o żadnej dekoherencji nie
wiedział, jest to pojecie o wiele późniejsze.) Kot
jest jednocześnie żywy i martwy, to znaczy że stan
może interferowac ze stanem . (Mówiąc formalnie, macierz
gęstości stanu kota jest wówczas operatorem rzutowym.)
Nie mam pojęcia jak taka interferencja mogłaby zachodzić,
ale układ jest formalnie równoważny fotonowi, który
przechodzi jednocześnie dwiema drogami i może sam
z sobą (idąc po dwu drogach) interferować. Gdy tylko
sprawdzam którą drogą foton idzie, niszczę interferencję.
Podobnie gdy Stefan Sokołowski sprawdzał, którą drogą
jego kot chodzi po kameleony, kot akurat po kameleony
się nie wybierał. Powatrzam: mozliwość zachodzenia
efektów interferencyjnych jest oznaką tego, że układ
jest jednocześnie w dwu stanach, nie zaś tylko tego,
że jest z prawdopodobienstwem w jednym i w drugim.
Niestety, w bardzo wielu miejscach paradoks kota sprowadza
się do tego, że określa się prawdopodobieństwa.
(Formalnie
widać, że między dwiema skrajnościami - macierz rzutowa
i macierz diagonalna - jest całe spektrum mozliwości.
Spieszę dodać, że i takie eksperymenty - na fotonach,
nie na kotach :-) - wykonywano. Mówiąc w uproszczeniu,
im stan jest blizszy stanowi czystemu (macierz rzutowa),
tym wyraźniejszy obraz interferencyjny otrzymywano.)
Zdanie
,,kot jest jednocześnie żywy i martwy'' jest znacznie
bardziej spektakularne od zdania ,,foton jest w stanie
będącym superpozycją dwu przeciwnych polaryzacji''
i dlatego często się o nieszczęsnym kocie pisze, zapominając
dodać, że jest to idealny kot kwantowy, który jakimś
dziwnym zrządzeniem losu nie ulega dekoherencji -
co, jak widać, prowadzi do istotnych nieporozumień.
|