Planety nie z tego
świata
Gdybyśmy
mogli spoglądać z księżyca planety obiegającej trzy
słońca? Widoki na pewno byłyby niesamowite... Takie
miejsce jest niestety bardzo od nas odległe, ale jedno
jest pewne, czeka ono na nas w gwiazdozbiorze
Łabędzia.
Kiedyś
sprawa była jasna: wokół Słońca krążyło dziewięć planet,
a miłośnicy innych światów mogli szukać egzotycznych
wrażeń tylko w książkach science fiction. Dziś,
po niemal pewnym już zdegradowaniu Plutona, Układ
Słoneczny kurczy się do ośmiu planet, ale możemy badać
ich setki krążące wokół innych niż Słońce gwiazd.
Znamy już planety olbrzymy, miniaturki krążące
wokół wygasłych gwiazd, a nawet swobodne planety
pozbawione macierzystych słońc.
Spojrzenie z oddali
Wędrówkę po planetarnym świecie rozpocznijmy od naszego
Układu Słonecznego, ale... obserwowanego z innej
gwiazdy. Czy gdyby oglądali go kosmici o umiejętnościach
zbliżonych do naszych, odnaleźliby nasze planety?
Z dużej odległości nawet Słońce wygląda niepozornie
- gołym okiem dałoby się je dostrzec z odległości
co najwyżej 80 lat świetlnych. Gdyby goszcząca obcych
planeta znajdowała się w odległości niewiele
większej od kilkunastu lat świetlnych, odpowiednikiem
Teleskopu Hubble'a i największych teleskopów
naziemnych można by dostrzec oznaki istnienia Jowisza,
a być może również Saturna i Neptuna.
Ziemia
byłaby jednak niewidoczna. Z podobną sytuacją
mamy do czynienia i my - wiele gwiazd przypomina
nam Słońce. Choć przypuszczamy, że mogłyby one gościć
planety podobne do naszej, na razie nie umiemy tego
sprawdzić. W najlepszym razie odnajdujemy tam
planety zbliżone masą do 300-krotnie cięższego od
Ziemi Jowisza. Tymczasem układem, w którym mogłyby
istnieć ziemiopodobne planety, jest najbliższa nam
gwiazda: odległy o nieco ponad cztery lata
świetlne układ Proxima Centauri - Alfa Centauri.
 |
 |
Najbliższa z gwiazd
Fascynujący układ widoczny gołym okiem w gwiazdozbiorze
Centaura składa się z dwóch gwiazd oznaczanych
A i B, o masie i wieku zbliżonym
do Słońca, obiegających się tak, że ich wzajemna odległość
waha się od 11 do 35 odległości Ziemi od Słońca. Obie
gwiazdy obiega trzecia - odległy o 1/5 roku
świetlnego czerwony karzeł Proxima. Dość ciasna orbita
gwiazd A i B sprawia, że w ich układzie
nie ma miejsca na planety olbrzymy, ale mogą istnieć
planety podobne do Ziemi. Jeśli tak jest istotnie,
muszą się z nich roztaczać niezwykłe widoki.
Na niebie hipotetycznej planety bliższa z gwiazd
przypomina Słońce oglądane z Ziemi (samo Słońce
obserwowane z okolic Alfy jest już tylko dosyć
jasną gwiazdą w konstelacji Kasjopei).
Druga
gwiazda układu, choć słabsza, świeci kilkadziesiąt
razy jaśniej od Księżyca w pełni. W dodatku
w ciągu tamtejszego roku zmienia się jej czas
wschodów i zachodów: niekiedy obie gwiazdy wschodzą
jednocześnie, pół roku później słabsza towarzyszka
pojawia się na niebie z nastaniem nocy. Trzecia
z gwiazd, Proxima, jest czerwonym karłem - gwiazdą
tak niepozorną, że nawet z okolicy swych najbliższych
sąsiadek wygląda jak słaba, ledwo widoczna gwiazdka.
Opis
wyglądu nieba z planet Alfa Centauri to tylko
fantazja, ale dziś znamy już ponad 20 ciał niebieskich
krążących w układach z dwiema lub trzema
gwiazdami. Najsłynniejszym z takich obiektów
jest odnaleziony przez polskiego astronoma Macieja
Konackiego układ HD188753. Trzy tworzące go gwiazdy
znajdują się w odległości 149 lat świetlnych
od Ziemi w gwiazdozbiorze Łabędzia. HD188753
składa się z gwiazdy o masie nieco większej
od słonecznej, którą w odległości 12 razy większej
od odległości, jaka dzieli Ziemię od Słońca, obiega
para gwiazd o łącznej masie 1,6 masy Słońca.
Odkryta przez Konackiego masywna planeta zalicza się
do kategorii "gorących Jowiszów" - obiega główną
gwiazdę w odległości dziesięć razy mniejszej
od dystansu pomiędzy Merkurym i Słońcem. Gorących
Jowiszów znamy już dziś wiele - ale gdzie są globy
podobne do Ziemi?
Niewidoczne bliźniaczki Ziemi?
Planety podobnej do Ziemi na razie nie znamy. Ale
być może kryje się ona niezauważona w jednym
ze znanych nam już układów. Na taką możliwość wskazują
wyniki symulacji komputerowych, w których do
grupy znanych nam układów dorzucono planety ziemiopodobne.
Celem badań było ustalenie, czy istnieją w nich
orbity, na których mała planeta mogłaby się utrzymać
przez co najmniej miliard lat (szacunkowy okres niezbędny
do rozwoju prymitywnego życia). Jakie warunki muszą
być w tym celu spełnione? Przede wszystkim konieczna
jest woda, występująca czasami w stanie płynnym.
Dlatego orbita planety powinna znajdować się w dość
ściśle określonej odległości od macierzystej gwiazdy:
nie za blisko, żeby woda na jej powierzchni mogła
się skroplić, ale i nie za daleko, by nie zamarzła
na stałe.
Jak
się okazuje, niby-ziemie mają - lub miały
- szansę przetrwania miliarda lat w 2/3
spośród znanych systemów. W połowie tych
układów przyjazne warunki panują też obecnie.
Sam fakt, że w danym układzie takie planety
mogłyby się bezpiecznie poruszać, nie świadczy
wprawdzie o tym, że istotnie tam są - badacze
uważają jednak, że nie ma powodów, dla których
nie miałyby się one utworzyć z tego samego
dysku pyłowo-gazowego, z którego uformowały
się gazowe olbrzymy. |
|
Znamy
już też układy, w których, z powodu braku
wystarczającej ilości materii, bardzo duże planety
po prostu nie mogły powstać. Jest w nich za to
miejsce dla globów ziemiopodobnych
Mała gwiazda - mała
planeta
Najlżejsze z planet okrążających podobne do Słońca
gwiazdy odkryto właśnie w odległym o 15
lat świetlnych od Ziemi układzie wokół czerwonego
karła. Masa Gliese 87 - gwiazdy z konstelacji
Wodnika - nie przekracza połowy masy Słońca. Pomimo
to udało mu się wyhodować co najmniej dwie planety.
Masa jednej z nich jest rekordowo mała - zaledwie
6-8 razy większa od masy Ziemi. Prawdopodobnie planeta
jest przypominającym Ziemię lub Wenus skalistym globem.
Niestety - na tym podobieństwa się kończą. Miniplaneta
obiega swe słońce w odległości 50 razy mniejszej
od rozmiarów orbity Ziemi. Rok trwa na niej zaledwie
1,9 dnia. W tak niewielkiej odległości od gwiazdy
temperatura globu musi sięgać co najmniej 200-4000C.
Podobne warunki panują na kolejnej lekkiej planecie
o masie 17 mas Ziemi, krążącej wokół trzykrotnie
lżejszej od Słońca gwiazdy w konstelacji Wagi.
Odległa
o 20 lat świetlnych od Ziemi planeta okrąża gwiazdę
tak blisko, że temperatura jej powierzchni sięga 1500C.
Obie planety, choć na razie zbyt gorące, by mogło
na nich powstać podobne do ziemskiego życie, mają
przed sobą jeszcze dużo czasu: ich oszczędnie gospodarujące
energią gwiazdy będą żyły kilkakrotnie dłużej niż
liczące sobie już 5 mld lat Słońce. Planety mogą
się doczekać czasów obniżonej aktywności gwiazdy i przyjaźniejszych
dla życia warunków. Znacznie trudniejsze są losy planet
w układach, w których gwiazda centralna
jest bardzo ciężka.
Dotychczasową
rekordzistką ciężkich gwiazd posiadających planety
jest obiekt z konstelacji Smoka, odległa o 100
lat świetlnych od Ziemi Jota Draconis. Widoczna gołym
okiem nieopodal Wielkiego Wozu gwiazda jest 13 razy
cięższa od Słońca. Okrążająca ją planeta również nie
należy do karzełków: jej masa to 8,7 masy Jowisza.
Ile czasu zostało superplanecie? Nie więcej niż kilkanaście
milionów lat - z astronomicznego punktu
widzenia mgnienie oka. W takim układzie na jakiekolwiek
ślady życia nie można liczyć. Planety krążące wokół
masywnych gwiazd kończą życie wraz z nimi - są
wypalane lub odrzucane w kosmos podczas wybuchów
supernowych. Niekiedy jednak wokół pozostałej po wybuchu
gwiazdy neutronowej może powstać nowy, zdumiewający
układ planetarny. Dowiodły tego obserwacje polskiego
astronoma Aleksandra Wolszczana.
Podczas
obserwacji prowadzonych przez Wolszczana badano odległego
o 1500 lat świetlnych od Ziemi pulsara - emitującą
błyski promieniowania radiowego gwiazdę neutronową.
Wokół zalewającej przestrzeń wysokoenergetycznym promieniowaniem
gwiazdy udało się odnaleźć aż cztery planety. Ich
masy wynoszą 0,02; 4,3; 3,9 i 0,0004 masy Ziemi.
Cały układ planetarny jest malutki: przeniesiony do
Słońca zająłby obszar do orbity Merkurego. Choć planety
Wolszczana mają masy zbliżone do masy Ziemi, warunki,
które na nich panują, odstraszają od wyruszenia na
ich podbój: supergęsty pulsar słabo świeci w świetle
widzialnym, ale emituje olbrzymie ilości promieniowania
ultrafioletowego, wysyła też w przestrzeń rozpędzone
strugi naładowanych cząstek. W tych warunkach
trudno liczyć nie tylko na powstanie, ale nawet na
krótkotrwałe przetrwanie jakiegokolwiek życia.
Wolszczanowe
planety niedawno doczekały się kuzynki: planety okrążającej
układ składający się z pulsara i białego
karła - wypalonej gwiazdy podobnej do tej, w którą
ostatecznie zamieni się Słońce. Ta zdumiewająca trójka:
planeta i dwie kończące żywot gwiazdy, prawdopodobnie
tworzyła się etapami: najpierw, niemal 13 mld
lat temu, powstał układ, w którym planeta obiegała
zwykłą, nieco lżejszą od Słońca gwiazdę. Później wędrująca
po Galaktyce gwiazda spotkała się z innym układem
podwójnym, z którego przechwyciła pulsara. Dziś
najstarsza ze znanych nam planet obiega obie gwiazdy
w odległości zbliżonej do odległości Urana od
Słońca. Takie odkrycia pokazują, że nie można wykluczyć
istnienia planet okrążających najbardziej egzotyczne
obiekty Wszechświata, czarne dziury. Wszak i one,
podobnie jak pulsary, powstają podczas wybuchów supernowych.
Być może istnieją więc planety okrążające gwiazdę,
której nie widać. Jeśli odległość od czarnej dziury
jest porównywalna z odległością Ziemi od Słońca, mogą
się na takiej orbicie utrzymać przez miliardy lat.
Swobodni
jeźdźcy
Przeciwieństwem planet uwiązanych do czarnych dziur
są wolni strzelcy - planety samotnie przemierzające
kosmos. Skąd biorą się takie wyjątki? Jedyna znana
taka planeta o masie trzykrotnie większej od
jowiszowej niemal na pewno powstała samodzielnie w gromadzie
tworzących się gwiazd w konstelacji Oriona. O wiele
częstsze muszą być jednak przypadki, w których
oddziaływanie ze strony pozostałych planet wyrzuca
mniejsze towarzyszki z układu. Na szczęście Ziemię
to ominęło. Konsekwencje takiego zdarzenia byłyby
katastrofalne. Pozbawione dopływu słonecznego ciepła
lądy utworzyłyby lodową pustynię. Oceany zamarzłyby
w ciągu około miliona lat. Jedyne szanse na przetrwanie
miałyby jeszcze przez jakiś czas prymitywne organizmy
unoszące się wokół źródeł hydrotermalnych.
A katastrofa
była blisko - dziś uważa się, że w trakcie
powstawania Układu Słonecznego Jowisz odrzucił w kosmos
nawet kilkanaście obiektów podobnych do Ziemi. Na
razie przetrwaliśmy: żyjemy w pobliżu spokojnej
gwiazdy, w odległości, która zapewnia ciepło
i światło, ale nie pali. Orbita Ziemi jest niemal
okrągła - wynikające ze zmiennej odległości od
Słońca wahania temperatury można więc praktycznie
zaniedbać. Przed wdzierającymi się do środka układu
kometami chroni nas odrzucający większość z nich
na bezpieczne orbity potężny Jowisz. Inne układy planetarne
są fascynujące, ale... nie ma jak w domu.
Jak
powstał zdumiewający układ trzech gwiazd i planety? Najprawdopodobniej, gdy w układzie głównej gwiazdy
tworzyła się planeta, dwóch dodatkowych gwiazd jeszcze
tam nie było. Zostały one przyłączone później, podczas
spotkania z innym układem wielokrotnym gwiazd.
W odległości 1600 lat świetlnych od Ziemi może
się znajdować aż 1200 podobnych planet z kilkoma
słońcami na niebie.
Planety
czy księżyce? Na takie pytanie muszą sobie
odpowiedzieć odkrywcy układu tworzącego się wokół
brązowego karła z konstelacji Kameleona. Masę
karła ocenia się na zaledwie 8 mas Jowisza, a więc,
gdyby krążył wokół innej gwiazdy, można by go wręcz
uznać za planetę. Ale w takim razie czym są powstające
w otaczającym go gazowym dysku obiekty? Czyżbyśmy
odkryli pierwszy układ z tworzącymi się księżycami?
Czy
odnajdziemy planetę, która będzie przypominała Ziemię? Są na to szanse, ale pewności brak - w naszym Układzie
Słonecznym warunki sprzyjające istnieniu ciekłej wody,
przejrzystej atmosferze i umiarkowanym temperaturom
panują tylko na Ziemi. Krajobraz obcej planety może
równie dobrze przypominać przesłoniętą chmurami i
oświetlaną światłem błyskawic powierzchnię Wenus.>
Gorące Jowisze
Na niebie wręcz roi się od planetarnych monstrów.
Najsłynniejszym z nich jest HD 209458-b, ochrzczona
przez odkrywców mianem egipskiego boga Ozyrysa. Słońce,
wokół którego krąży, to odległa o 150 lat świetlnych
od Ziemi, bardzo podobna do Słońca, gwiazda z konstelacji
Pegaza. Okrążająca ją planeta o masie niewiele
mniejszej od jowiszowej (około 220 mas Ziemi) porusza
się w odległości zaledwie 7 mln km od gwiazdy
- a więc 20-krotnie bliżej niż Ziemia od Słońca.
Czy warto
się wybrać na jej zwiedzanie? Widoki będą spektakularne,
ale... załóżmy grube skafandry. Bliskie sąsiedztwo
gwiazdy sprawia, że temperatura atmosfery HD 209458-b
wynosi ponad 900°C. Choć planetę otacza atmosfera,
ten stan nie potrwa długo - jest ona zdmuchiwana z Ozyrysa
przez pobliską gwiazdę w tempie ponad 10 tys.
t gazu na sekundę. Gorąca planeta ciągnie więc za
sobą warkocz podobny do kometarnego. Za jakiś czas
na orbicie wokół gwiazdy z Pegaza pozostanie
wypalony skalisto-metaliczny glob nieco podobny do
planet typu ziemskiego. Dziś znamy już wiele podobnych
do Ozyrysa wielkich, bliskich słońc planet, ochrzczonych
wspólną nazwą gorących Jowiszów. Życia z pewnością
na nich nie znajdziemy. Pewne szanse na jego istnienie
dają za to znane nam planety olbrzymy, krążące w większej
odległości od swych gwiazd. Bardzo duża planeta może
wszak mieć księżyce. Ich orbity są stabilne, o ile
planeta nie znajduje się zbyt blisko gwiazdy. |