Czas,
odległość, teoria względności
Oto
nasze założenia:
(1)
Prędkość światła w próżni jest jednakowa we wszystkich
u. w. poruszających się względem siebie ruchem jednostajnym.
(2)
Wszystkie prawa przyrody są jednakowe we wszystkich
u. w. poruszających się względem siebie ruchem jednostajnym.
Te
dwa założenia są punktem wyjścia teorii względności.
Nie będziemy się już odtąd posługiwali transformacją
klasyczną, gdyż, jak wiemy, pozostaje ona w sprzeczności
z naszymi założeniami.
Niezwykle
ważne jest tu, jak wszędzie w nauce, uwolnienie się
od głęboko zakorzenionych i często bezkrytycznie powtarzanych
uprzedzeń. Ponieważ przekonaliśmy się, że zmiany w
(1) i (2) prowadzą do sprzeczności z doświadczeniem,
musimy mieć odwagę wyraźnego stwierdzenia ich słuszności
i zaatakowania jedynego możliwego słabego punktu -
sposobu, w jaki położenia i prędkości transformują
się przy przejściu od jednego układu do drugiego.
Będziemy chcieli wyciągnąć wnioski z (1) i (2), zobaczyć,
gdzie i jak wnioski te są sprzeczne z transformacją
klasyczną, oraz znaleźć sens fizyczny otrzymanych
wyników.
Jeszcze
raz posłużymy się przykładem poruszającego się pokoju,
opisywanego przez obserwatora zewnętrznego i wewnętrznego.
Znów ze środka pokoju zostaje wysłany sygnał świetlny
i znów pytamy obu obserwatorów, co spodziewają się
zaobserwować, przyjmując tylko nasze dwie zasady i
zapominając, co się poprzednio mówiło o ośrodku, w
którym się rozchodzi światło. Przytaczamy ich odpowiedzi:
Obserwator wewnętrzny:
Sygnał świetlny biegnący ze środka pokoju dojdzie
do wszystkich ścian r ó w n o c z e ś n i e,
gdyż wszystkie one są jednakowo odległe od
środka pokoju, a prędkość światła jest we wszystkich
kierunkach jednakowa.
Obserwator zewnętrzny:
Prędkość światła w moim układzie jest dokładnie taka
sama, jak w układzie obserwatora poruszającego się
wraz z pokojem. Nic mnie nie obchodzi, czy źródło
światła porusza się w moim u. w., czy nie, gdyż jego
ruch nie wpływa na prędkość światła. Ja widzę tylko
sygnał świetlny biegnący z normalną prędkością, jednakową
we wszystkich kierunkach. Jedna ściana stara się uciec
przed tym sygnałem, druga stara się do niego zbliżyć.
Toteż sygnał dojdzie do ściany uciekającej trochę
później niż do zbliżającej się. Choć różnica - w przypadku,
gdy prędkość pokoju jest mała w porównaniu z prędkością
światła - będzie bardzo nieznaczna, to jednak sygnał
świetlny nie dotrze do obu ścian prostopadłych do
kierunku ruchu zupełnie jednocześnie.
Porównując
przewidywania obu naszych obserwatorów, dochodzimy
do wniosku, który pozostaje w jawnej sprzeczności
z na pozór dobrze ugruntowanymi pojęciami fizyki klasycznej.
Dwa zdarzenia, to jest dojście dwóch promieni świetlnych
do dwóch ścian, są równoczesne dla obserwatora wewnętrznego,
ale nie są równoczesne dla obserwatora zewnętrznego.
W fizyce klasycznej mieliśmy jeden zegar, jeden bieg
czasu dla wszystkich obserwatorów w każdym u. w. Czas,
a więc i pojęcia takie, jak "jednocześnie", "wcześniej",
"później", miały sens absolutny, niezależny od wyboru
u. w. Dwa zdarzenia, które zaszły jednocześnie w pewnym
u. w., musiały zajść jednocześnie również w każdym
innym u. w.
Założenia
(1) i (2), to znaczy teoria względności, zmuszają
nas do odstąpienia od tego poglądu. Opisaliśmy dwa
zdarzenia, które w jednym u. w. zachodzą w tym samym
czasie, a w innym u. w. w różnych czasach. Chodzi
teraz o to, aby ten fakt zrozumieć, aby uświadomić
sobie sens zdania: "Dwa zdarzenia, które są jednoczesne
w jednym u. w., mogą nie być jednoczesne w innym u.
w.".
Co
rozumiemy przez "dwa zdarzenia jednoczesne w pewnym
u. w."? Sens tego pojęcia wydaje się dla każdego intuicyjnie
zrozumiały. Postanówmy jednak być ostrożni i starajmy
się podawać ścisłe określenia, wiemy bowiem, jak łatwo
można przecenić intuicję. Przede wszystkim odpowiedzmy
na proste pytanie.
Co
to jest zegar?
Prymitywne,
subiektywne poczucie upływu czasu pozwala nam porządkować
nasze wrażenia, stwierdzać, że jedno zdarzenie zachodzi
wcześniej, inne później. Do tego jednak, by wykazać,
że odstęp czasowy między dwoma zdarzeniami wynosi
10 sekund, potrzebny jest zegar. Użycie zegara sprawia,
że pojęcie czasu staje się obiektywne. Za zegar może
służyć dowolne zjawisko fizyczne pod warunkiem, że
można je powtarzać dowolnie wiele razy. Przyjmując
za jednostkę czasu odstęp między początkiem i końcem
takiego zjawiska, można, powtarzając nasz proces fizyczny,
mierzyć dowolne odstępy czasu. Jest to zasada, na
której opierają się wszystkie zegary, od prostej klepsydry
do najsubtelniejszych przyrządów. W przypadku klepsydry
jednostką czasu jest odstęp, w którym piasek przesypuje
się z górnego naczynia do dolnego. Ten sam proces
fizyczny można powtórzyć, odwracając naczynie.
Mamy
dwa doskonałe zegary umieszczone w dwóch odległych
punktach i wskazujące dokładnie ten sam czas. Twierdzenie
to powinno być prawdziwe bez względu na to, jak dokładnie
je sprawdzamy. Cóż ono jednak właściwie oznacza? W
jaki sposób możemy się upewnić, że odległe zegary
zawsze wskazują dokładnie ten sam czas? Można by się
w tym celu posłużyć telewizją. Oczywiście telewizja
jest tu użyta tylko jako przykład i nie ma istotnego
znaczenia dla naszego rozumowania. Mógłbym stanąć
przy jednym z zegarów i obserwować obraz telewizyjny
drugiego. Mógłbym wtedy stwierdzić, czy wskazują one
jednocześnie ten sam czas. Nie byłby to jednak dobry
sprawdzian. Obraz telewizyjny jest przenoszony za
pośrednictwem fal elektromagnetycznych, a więc biegnie
z prędkością światła. Obraz, który widzę na ekranie
telewizyjnym, został wysłany przed pewnym - bardzo
krótkim - czasem, podczas gdy to, co widzę na prawdziwym
zegarze, dzieje się w tej chwili. Trudności tej można
łatwo uniknąć. Muszę wziąć obrazy telewizyjne obu
zegarów w punkcie jednakowo odległym od każdego z
nich i obserwować je z tego środkowego punktu. Wówczas,
jeśli oba sygnały były wysłane jednocześnie, dojdą
do mnie w tej samej chwili. Jeżeli dwa dobre zegary,
obserwowane ze środka łączącego je odcinka, zawsze
wskazują ten sam czas, to nadają się one do wyznaczania
czasu zdarzeń w dwóch odległych punktach.
W
mechanice używaliśmy tylko jednego zegara. Nie było
to zbyt wygodne, gdyż wszystkie pomiary trzeba było
wykonywać w pobliżu tego jednego zegara. Obserwując
zegar na odległość, na przykład przez telewizję, trzeba
zawsze pamiętać, że to, co widzimy teraz, w rzeczywistości
zaszło wcześniej, podobnie jak patrząc na zachód słońca,
dostrzegamy to zdarzenie z ośmiominutowym opóźnieniem.
Przy wszelkim odczytywaniu czasu trzeba wprowadzać
poprawki zależne od naszej odległości od zegara.
Dlatego
niewygodnie mieć tylko jeden zegar. Skoro jednak już
wiemy, jak stwierdzić, czy dwa lub więcej zegarów
wskazują jednocześnie ten sam czas i chodzą tak samo,
możemy sobie świetnie wyobrazić w danym u. w. tyle
zegarów, ile nam się podoba. Każdy z nich pozwoli
nam wyznaczać czas zdarzeń zachodzących w jego bezpośrednim
sąsiedztwie. Wszystkie zegary pozostają w spoczynku
względem naszego u. w. Są to zegary "dobre" i zsynchronizowane, co znaczy, że wskazują jednocześnie ten sam czas.
W
naszym zegarowym urządzeniu nie ma nic szczególnie
dziwnego lub uderzającego. Zamiast jednego tylko zegara,
używamy teraz wielu zsynchronizowanych, co pozwala
łatwo stwierdzić, czy dwa odległe zdarzenia są w danym
u. w. jednoczesne, czy nie. Zdarzenia te są jednoczesne,
jeśli znajdujące się w ich pobliżu zsynchronizowane
zegary wskazują w chwili ich zajścia ten sam czas.
Powiedzenie, że jedno z odległych zdarzeń zachodzi
wcześniej niż drugie, ma teraz w pełni określone znaczenie.
Fakt taki można stwierdzić za pomocą spoczywających
w naszym u. w. synchronizowanych zegarów.
Wszystko
to jest zgodne z fizyką klasyczną i jak dotąd nie
mamy żadnej sprzeczności z transformacją klasyczną.
W
celu określenia równoczesności zdarzeń trzeba zegary
zsynchronizować za pomocą sygnałów. Jest rzeczą w
naszym rozumowaniu bardzo istotną, że sygnały te biegną
z prędkością światła - z prędkością, która w teorii
względności odgrywa tak podstawową rolę.
Ponieważ
chcemy się zająć ważnym problemem dwóch u. w., poruszających
się względem siebie ruchem jednostajnym, musimy wziąć
dwie sztaby, z których każda zaopatrzona jest w zegary.
Obserwator w każdym z dwóch poruszających się względem
siebie u. w. ma teraz swą własną sztabę wraz ze związanym
z nią układem zegarów.
Rozpatrując
pomiary w mechanice klasycznej, używaliśmy dla wszystkich
u. w. jednego zegara. Teraz w każdym u. w. mamy wiele
zegarów. Różnica ta nie ma znaczenia. Wystarczyłby
i jeden zegar, ale w mechanice klasycznej nikt nie
mógł mieć nic przeciw użyciu wielu zegarów, dopóki
zachowywały się one jak przystoi przyzwoitym zsynchronizowanym
zegarom.
Zbliżamy
się teraz do zasadniczego punktu, wskazującego, w
którym miejscu transformacja klasyczna przeczy teorii
względności. Co się dzieje, gdy dwa układy zegarów
poruszają się względem siebie ruchem jednostajnym?
Fizyk klasyczny odpowiedziałby: Nic - mają one nadal
ten sam rytm i do wyznaczania czasu możemy używać
zarówno zegarów poruszających się, jak spoczywających.
Według fizyki klasycznej dwa zdarzenia równoczesne
w jednym u. w., będą równoczesne również w każdym
innym u. w.
Nie
jest to jednak jedyna możliwa odpowiedź. Równie dobrze
możemy sobie wyobrazić, że rytm zegara poruszającego
się jest inny niż spoczywającego. Rozpatrzmy tę możliwość,
nie przesądzając na razie, czy poruszające się zegary
naprawdę zmieniają swój rytm. Co należy rozumieć przez
powiedzenie, że poruszający się zegar zmienia swój
rytm? Załóżmy dla uproszczenia, że w górnym u. w.
mamy tylko jeden zegar, a w dolnym jest ich wiele.
Wszystkie zegary mają taki sam mechanizm, przy czym
dolne są zsynchronizowane, to znaczy wskazują równocześnie
ten sam czas. Narysowaliśmy trzy następujące po sobie
położenia obu poruszających się względem siebie u.
w. Na pierwszym rysunku położenie wskazówek górnego
i dolnych zegarów są jednakowe, tak bowiem umówiliśmy
się je ustawić. Wszystkie zegary wskazują ten sam
czas. Na drugim rysunku widzimy względne położenia
obu u. w. po pewnym czasie. Wszystkie zegary w dolnym
u. w. wskazują jednakowy czas, ale zegar w górnym
u. w. spóźnia się. Rytm jego zmienił się i zachodzi
różnica wskazań, gdyż porusza się on względem dolnego
u. w. Na trzecim rysunku widzimy, jak z upływem czasu
różnica położeń wskazówek rośnie.
 |
Obserwator
spoczywający w dolnym u. w. stwierdziłby, że poruszający
się zegar zmienia rytm. Oczywiście ten sam wynik można
by otrzymać, gdyby zegar poruszał się względem obserwatora
spoczywającego w górnym u. w., musiałoby wtedy być
wiele zegarów w górnym u. w. i tylko jeden w dolnym.
Prawa przyrody muszą być takie same w obu poruszających
się względem siebie u. w.
W
mechanice klasycznej zakładano milcząco, że poruszający
się zegar nie zmienia rytmu. Wydawało się to tak oczywiste,
że nawet o tym nie wspominano. Ale nic nie powinno
być zbyt oczywiste; jeśli chcemy być naprawdę ostrożni,
musimy zanalizować założenia, które dotąd przyjmowano
w fizyce bez zastrzeżeń.
Nie
wolno odrzucać założenia tylko dlatego, że nie zgadza
się ono z fizyką klasyczną. Można sobie doskonale
wyobrazić, że poruszający się zegar zmienia swój rytm,
jeśli tylko prawo określające tę zmianę jest jednakowe
dla wszystkich inercjalnych u. w.
A
oto jeszcze jeden przykład. Weźmy miarkę metrową w
postaci pręta; oznacza to, że nasz pręt, dopóki spoczywa
w danym u. w., ma długość jednego metra. Z kolei pręt
ten porusza się ruchem jednostajnym, przesuwając się
wzdłuż sztaby przedstawiającej u. w. Czy długość jego
będzie w dalszym ciągu wynosiła jeden metr? Musimy
najpierw wiedzieć, w jaki sposób wyznaczyć tę długość.
Dopóki pręt spoczywał, końce jego pokrywały się z
odległymi o metr kreskami na podziałce u. w. Wnioskowaliśmy
stąd, że długość spoczywającego pręta wynosi jeden
metr. Jak mierzyć ten pręt w ruchu? Można by to zrobić
w następujący sposób. W określonej chwili dwóch obserwatorów
wykonuje jednocześnie zdjęcia migawkowe - jeden początku
pręta, drugi jego końca. Ponieważ zdjęcia zostają
wykonane równocześnie, możemy porównać kreski na sztabie
u. w., z którymi pokrywa się początek i koniec poruszającego
się pręta. W ten sposób wyznaczamy jego długość. |
Potrzebni
są dwaj obserwatorzy, którzy muszą uchwycić równoczesne
zdarzenia zachodzące w różnych częściach danego u.
w. Nic nie wskazuje na to, by wynik takich pomiarów
miał być taki sam, jak w przypadku spoczywającego
pręta. Ponieważ zdjęcia trzeba było wykonać równocześnie,
co - jak już wiemy - jest pojęciem względnym, zależnym
od u. w., wydaje się zupełnie możliwe, że wyniki tego
pomiaru będą różne w rozmaitych poruszających się
względem siebie u. w. Można
sobie doskonale wyobrazić nie tylko to, że poruszający
się zegar zmienia swój rytm, ale również, że poruszający
się pręt zmienia swą długość, jeśli tylko prawa określające
te zmiany są jednakowe dla wszystkich inercjalnych
u. w.
Omówiliśmy
kilka nowych możliwości, nie uzasadniając celowości
ich przyjęcia.
Pamiętamy:
prędkość światła jest taka sama we wszystkich inercjalnych
u. w. Faktu tego nie można pogodzić z transformacją
klasyczną. Ten krąg trzeba gdzieś przerwać. Czy nie
można tego uczynić właśnie w tym miejscu? Czy nie
możemy założyć takich zmian w rytmie poruszającego
się zegara i w długości poruszającej się sztaby, żeby
z tych założeń wynikała od razu stałość prędkości
światła? Możemy! Jest to pierwszy przypadek, w którym
teoria względności i fizyka klasyczna zasadniczo się
różnią. Rozumowanie nasze można odwrócić: jeśli prędkość
światła jest we wszystkich u. w. jednakowa, to poruszające
się pręty muszą zmieniać swą długość, poruszające
się zegary swój rytm, a prawa rządzące tymi zmianami
są ściśle wyznaczone.
W
tym wszystkim nie ma nic tajemniczego ani nierozsądnego.
W fizyce klasycznej zawsze zakładano, że zegary w
ruchu i w spoczynku mają taki sam rytm, że sztaby
w ruchu i w spoczynku mają taką samą długość. Jeśli
prędkość światła jest we wszystkich u. w. jednakowa,
jeśli słuszna jest teoria względności, to z założenia
tego trzeba zrezygnować. Trudno jest się wyzbyć głęboko
zakorzenionych uprzedzeń, ale nie ma innego wyjścia.
Z punktu widzenia teorii względności stare pojęcia
wydają się dowolne. Dlaczego mielibyśmy wierzyć, jak
to czyniliśmy jeszcze niedawno, w bezwzględny czas,
płynący jednakowo dla wszystkich obserwatorów we wszystkich
u. w.? Dlaczego mamy wierzyć w niezmienną odległość?
Czas wyznacza się, używając zegarów, współrzędne przestrzenne
za pomocą sztab, a wynik pomiaru może zależeć od zachowania
się tych zegarów i sztab podczas ruchu. Nie ma powodu,
by sądzić, że będą się one zachowywały tak, jak byśmy
sobie tego życzyli. Obserwacja wykazuje pośrednio,
poprzez zjawiska pola elektromagnetycznego, że poruszający
się zegar zmienia swój rytm, a sztaba swą długość,
podczas gdy na podstawie znajomości zjawisk mechanicznych
nigdy byśmy tego nie podejrzewali. Musimy przyjąć
koncepcję czasu względnego w każdym u. w., jest ona
bowiem najlepszym rozwiązaniem naszych trudności.
Dalszy postęp nauki, zapoczątkowany przez teorię względności,
świadczy, że nie należy tego nowego poglądu uważać
za zło konieczne, zbyt wyraźne są bowiem zalety tej
teorii.
Staraliśmy
się dotąd pokazać, co doprowadziło do podstawowych
założeń teorii względności oraz jak teoria ta zmusiła
nas do rewizji i zmiany transformacji klasycznej przez
potraktowanie w nowy sposób przestrzeni i czasu. Celem
naszym jest wskazanie idei stanowiących podstawę nowego
poglądu fizycznego i filozoficznego. Idee te są proste,
ale w postaci, w jakiej zostały one tu przedstawione,
wystarczają tylko do wyciągnięcia wniosków jakościowych,
nie prowadząc do wniosków ilościowych. Musimy się
znów posłużyć naszą starą metodą wyjaśniania tylko
zasadniczych pojęć i podawania niektórych innych bez
dowodu.
Aby
wyraźnie zdać sobie sprawę z różnicy poglądów między
dawnym fizykiem, którego nazwiemy D i który wierzy
w transformację klasyczną, a znającym teorię względności
fizykiem współczesnym, którego nazwiemy W, wyobraźmy
sobie ich dialog.
D.
Wierzę w zasadę względności Galileusza w mechanice,
gdyż wiem, że prawa mechaniki w dwóch poruszających
się względem siebie ruchem jednostajnym układach współrzędnych
są jednakowe, czyli innymi słowy, że są one niezmienne
względem transformacji klasycznej.
W.
Ale zasada względności musi dotyczyć wszystkich zjawisk
naszego świata zewnętrznego. W u. w. poruszających
się względem siebie ruchem jednostajnym powinny być
jednakowe nie tylko prawa mechaniki, lecz wszystkie
prawa przyrody.
D.
Jakże jednak mogą być wszystkie prawa przyrody jednakowe
w poruszających się względem siebie u. w.? Równania
pola, to znaczy równania Maxwella, nie są niezmienne
względem transformacji klasycznej. Widać to wyraźnie
na przykładzie prędkości światła. Według transformacji
klasycznej prędkość ta nie powinna być jednakowa w
dwóch poruszających się względem siebie u. w.
W.
Znaczy to po prostu, że nie można stosować transformacji
klasycznej, że związek między dwoma u. w. musi być
inny; że nie należy wiązać z sobą współrzędnych i
prędkości tak, jak to ma miejsce w klasycznych prawach
transformacyjnych. Prawa te musimy zastąpić nowymi
prawami, które trzeba wyprowadzić z podstawowych założeń
teorii względności. Nie będziemy się troszczyć o matematyczny
kształt tego nowego prawa transformacyjnego, zadowalając
się stwierdzeniem, że jest ono różne od klasycznego.
Nazwiemy je krótko transformacją Lorentza . Można
wykazać, że równania Maxwella, to znaczy prawa rządzące
polem, są niezmienne względem transformacji Lorentza,
podobnie jak prawa mechaniki są niezmienne względem
transformacji klasycznej. Przypomnijmy sobie, jak
to było w fizyce klasycznej. Mieliśmy prawa transformacyjne
dla współrzędnych, prawa transformacyjne dla prędkości,
ale prawa mechaniki były jednakowe w dwóch poruszających
się względem siebie ruchem jednostajnym u. w. Mieliśmy
prawa transformacyjne dla przestrzeni, ale nie dla
czasu, gdyż czas był we wszystkich u. w. jednakowy.
Tutaj jednak, w teorii względności, rzecz ma się inaczej.
Mamy różne od klasycznych prawa transformacyjne dla
przestrzeni, czasu i prędkości. Ale prawa przyrody
muszą i teraz być jednakowe we wszystkich u. w., poruszających
się względem siebie ruchem jednostajnym. Prawa przyrody
muszą być niezmienne nie, jak przedtem, względem transformacji
klasycznej, lecz względem transformacji nowego typu,
tak zwanej transformacji Lorentza. Jednakowe prawa
obowiązują we wszystkich inercjalnych u. w., a przejście
od jednego u. w. do drugiego jest dane przez transformację
Lorentza.
D.
Wierzę ci na słowo, ale chciałbym znać różnicę między
transformacją klasyczną a Lorentza.
W.
Na twoje pytanie można najlepiej odpowiedzieć w następujący
sposób. Wymień kilka charakterystycznych własności
transformacji klasycznej, a ja spróbuję wyjaśnić,
czy są one utrzymane w transformacji Lorentza, a jeśli
nie, to jak się zmieniają.
D.
Jeżeli w moim u. w. zdarzy się coś w pewnym punkcie
i w pewnej chwili, to obserwator w innym u. w., poruszającym
się ruchem jednostajnym względem mojego, przypisze
inną liczbę położeniu, w którym zaszło zdarzenie,
ale oczywiście przypisze zdarzeniu ten sam czas. We
wszystkich u. w. używamy tego samego zegara i to,
czy się on porusza, czy nie, nie ma żadnego znaczenia.
Czy u ciebie jest tak samo?
W.
Nie. Każdy u. w. musi być wyposażony w swoje własne
spoczywające zegary, gdyż ruch zmienia rytm zegara.
Dwaj obserwatorzy w dwóch różnych u. w. przypiszą
różne liczby nie tylko położeniu, ale i czasowi, w
którym zachodzi zdarzenie.
D.
Znaczy to, że czas nie jest niezmiennikiem. W transformacji
klasycznej mamy we wszystkich u. w. zawsze ten sam
czas. W transformacji Lorentza zmienia się on, zachowując
się trochę jak współrzędne w starej transformacji.
Ciekaw jestem, jak jest z odległością? Według mechaniki
klasycznej sztywna sztaba zachowuje swą długość zarówno
w ruchu, jak w spoczynku. Czy teraz jest tak samo?

W.
Nie. Z transformacji Lorentza wynika właśnie, że poruszający
się pręt kurczy się w kierunku ruchu, przy czym skrócenie
to wzrasta ze wzrostem szybkości. Im szybciej się
pręt porusza, tym się staje krótszy. Zachodzi to jednak
tylko w kierunku ruchu. Na moim rysunku widzisz poruszającą
się sztabę, która kurczy się do połowy swej długości,
gdy prędkość jej wynosi około 90 procent prędkości
światła. Nie ma jednak skrócenia w kierunku prostopadłym
do ruchu, co starałem się uwidocznić na rysunku.
D.
Znaczy to, że rytm poruszającego się zegara i długość
poruszającego się pręta zależą od szybkości. Ale jak?
W.
Zmiany stają się wyraźniejsze w miarę wzrostu prędkości.
Z transformacji Lorentza wynika, że pręt, którego
szybkość osiągnęłaby wartość szybkości światła, skurczyłby
się do zera. Podobnie rytm poruszającego się zegara
jest zwolniony w porównaniu z zegarami mijanymi wzdłuż
sztaby i zwolniłby do zera, gdyby zegar poruszał się
z prędkością światła - oczywiście, jeśli to jest dobry
zegar.
D.
Zdaje się to przeczyć wszelkiemu naszemu doświadczeniu.
Wiemy, że jadący samochód nie kurczy się i wiemy także,
że kierowca może zawsze porównywać swój "dobry" zegarek
z zegarami mijanymi po drodze, stwierdzając - wbrew
twemu twierdzeniu - dobrą ich zgodność.

W.
Masz oczywiście słuszność. Ale wszystkie te prędkości
mechaniczne są bardzo małe w porównaniu z prędkością
światła, toteż śmieszne jest stosowanie do tych zjawisk
teorii względności. Każdy kierowca może spokojnie
stosować mechanikę klasyczną, nawet jeśli zwiększy
swą szybkość sto tysięcy razy. Rozbieżności między
doświadczeniem a transformacją klasyczną moglibyśmy
się spodziewać tylko w przypadku prędkości bliskich
prędkości światła. Słuszność transformacji Lorentza
można sprawdzić tylko przy użyciu bardzo wielkich
prędkości.
D.
Ale jest jeszcze jedna trudność. Według mechaniki
mogę sobie wyobrazić ciała o prędkościach nawet większych
od prędkości światła. Ciało, poruszające się z prędkością
światła względem płynącego statku, ma względem brzegu
prędkość większą od prędkości światła. Co się stanie
z prętem, który się skurczył do zera, gdy jego prędkość
była równa prędkości światła? Nie można się chyba
spodziewać, że w przypadku prędkości większych od
prędkości światła długość stanie się ujemna.
W.
Doprawdy, nie ma powodu do takiej złośliwości! Z punktu
widzenia teorii względności ciało materialne nie może
mieć prędkości większej od prędkości światła. Prędkość
światła stanowi górną granicę prędkości wszelkich
ciał materialnych. Jeśli prędkość ciała względem statku
jest równa prędkości światła, to prędkość tego ciała
względem brzegu jest równa prędkości światła. Znane
z mechaniki proste prawo dodawania i odejmowania prędkości
już nie obowiązuje albo, dokładniej, obowiązuje tylko
w przybliżeniu dla małych prędkości, ale nie dla prędkości
bliskich prędkości światła. Liczba przedstawiająca
prędkość światła występuje jawnie w transformacji
Lorentza i odgrywa rolę przypadku granicznego, podobną
do roli prędkości nieskończonej w mechanice klasycznej.
Ta ogólniejsza teoria nie pozostaje w sprzeczności
z transformacją klasyczną i z mechaniką klasyczną.
Przeciwnie, stare pojęcia otrzymujemy z powrotem jako
przypadek graniczny, gdy prędkości są małe. Z punktu
widzenia nowej teorii widać wyraźnie, w jakich wypadkach
obowiązuje fizyka klasyczna, jakie są granice jej
zastosowań. Stosowanie teorii względności do ruchu
samochodów, statków i pociągów byłoby równie śmieszne,
jak stosowanie maszyny do liczenia tam, gdzie wystarcza
tabliczka mnożenia. |