Relatywistyka
Źródło: Baza Wiedzy o Kosmosie grupy pl.sci.kosmos
Do jakiej prędkości należy rozpędzić elektron aby
zamienił się w czarną dziurę
Na czym polega paradoks bliźniaków
Jakie pole grawitacyjne wytwarza
rotująca masa
Czy można dolecieć do Proximy
Centauri w tydzień
Jak biegnie czas w orbitujących
satelitach Ziemi
Do jakiej
prędkości należy rozpędzić elektron aby zamienił się
w czarną dziurę
Nic nie wskazuje
na to, aby takie zjawisko w ogóle mogło zajść. Nieporozumienie
bierze się stąd, że oblicza się „masę relatywistyczną”
rozpędzonego do prędkości podświetlnej elektronu, następnie
zaś, posługując się wzorem Newtona, oblicza się natężenie
pola grawitacyjnego rzekomo pochodzącego od tego fotonu.
Tymczasem dla prędkości podświetlnych wzór Newtona nie
obowiązuje.
To, że wzór Newtona jest tylko przybliżeniem wzorów
OTW słusznym dla małych mas i małych prędkości grawitujących
obiektów, wynika wprost z równań OTW. Osoby nie znające
OTW mogą - dla wyrobienia sobie właściwej intuicji -
posłużyć się pewnym eksperymentem myślowym. Wyobraźmy
sobie dwa punkty materialne w pustej przestrzeni, oddalone
od siebie o r. Punkty te łączymy nieważką sprężyną o
długości swobodnej tak dobranej, aby siła reakcji ściśniętej
sprężyny równoważyła grawitacyjne przyciąganie mas.
Opiszmy ten układ z punktu widzenia obserwatora poruszającego
się ze znaczną prędkością v prostopadle do prostej łączącej
oba punkty materialne. Ponieważ odcinek łączący rozważane
punkty materialne jest prostopadły do kierunku ruchu
obserwatora, jego długość nie ulega skróceniu w układzie
poruszającym się - obserwator stwierdza, że punkty materialne
nadal pozostają w odległości r.
Jednak z punktu widzenia układu poruszającego się oba
punkty materialne mają znaczne „masy relatywistyczne”
- gdyby można było używać wzoru Newtona z „masami
relatywistycznymi”, oba punkty (opisywane w układzie
poruszającym się) przyciągałyby się z siłą znacznie
większą niż w układzie spoczynkowym, a zatem zgniotłyby
łączącą je sprężynkę i zbliżyły do siebie na odległość
mniejszą niż r. Niczego takiego jednak nie obserwujemy.
Wniosek stąd taki, iż wstawianie „masy relatywistycznej”
do wzoru Newtona jest fizycznie nieuzasadnione. (Rozumowanie
przedstawione w tym paragrafie nie jest ścisłe, ma tylko
charakter intuicyjny.)
Na czym
polega paradoks bliźniaków
Problem polega
na tym, że według Teorii Względności Einsteina wszystkie
układy odniesienia są równoprawne, więc jeśli jeden
z bliźniaków wyruszy w relatywistyczną podróż kosmiczną,
a drugi zostanie na Ziemi, to względem jednego Ziemia
będzie się poruszać, a względem drugiego lecący brat-bliźniak.
Rachunki jednak mówią, że będą starzeć się nierównomiernie.
Który postarzeje się szybciej ?
Oczywiście, postarzeje się brat nieruchomy. Dlaczego?
Ano dlatego, że zachodzą tutaj zmiany układu inercjalnego,
używanego przez poruszającego się brata. Przyspiesza
on i zwalnia, doznaje działania bezwładności, itp. Brat
stojący znajduje się natomiast stale w jednym układzie
inercjalnym. Widać więc, że sytuacja nie jest symetryczna.
Właśnie ta raptowna zmiana układu inercjalnego jest
sednem określenia, który brat będzie starszy.
Można też i dowodzić inaczej, że nie można synchronizować
zegarów w układach nieinercjalnych posługując się transformacja
Lorentza, co w omawianym przypadku zachodzi, a rozwiązania
liczone zgodnie z OTW daja właśnie takie rezultaty.
Szczegółowa dyskusja paradoksu bliźniąt, ze ścisłym
wprowadzeniem w geometryczną postać STW (co jest podstawą
intuicyjnego wnioskowania na tematy relatywistyczne)
można znaleźć u Schutza we "Wstępie do ogólnej teorii
względności". Niekoniecznie polecamy książki popularnonaukowe,
mające naszym zdaniem czasem zbyt wielkie tendencje
do upraszczania, co prowadzi do wypaczenia rozumienia
problemu.
Jakie
pole grawitacyjne wytwarza rotująca masa
Weźmy dla
przykładu układ Ziemia-Księżyc: w przypadku przyciagąnia
się Ziemi i Księżyca poprawki są rzeczywiście niemierzalne.
Tym niemniej pole grawitacyjne wokół rotującej Ziemi
jest troszkę inne niż byłoby, gdyby Ziemia się nie obracała.
Te różnice można obliczyć, a ich wynikiem jest pewien
efekt noszący nazwę efektu Lense-Tirringa, do którego
wykrycia przymierzano się już ćwierć wieku temu. Polega
on na tym, że, jak to się w branży ogólnorelatywistycznej
określa, lokalne układy inercjalne podlegają "wleczeniu"
przez stacjonarne pole grawitacyjne związane z rotującą
masą. Objawia się to tym, że gdybyśmy umieścili na orbicie
wokółziemskiej swobodnie wirujący żyroskop, to jego
oś obrotu ulegałaby powolnej precesji względem "reszty
świata" (zmieniałby się kierunek osi obrotu względem
gwiazd). Taka precesja nie wystąpiłaby w przypadku orbitowania
żyroskopu wokół statycznego grawitującego ciała.
Nie należy tutaj mylić tej precesji z tradycyjną precesją
wywołaną przez moment skręcajacy. Ten żyroskop byłby
wykonany jako "idealnie" wypolerowana szafirowa kulka,
a w takim przypadku moment skręcający praktycznie można
wyeliminować.
Efekt jest bardzo mały (jakieś sekundy czy ułamki sekund
łuku na stulecie), ale ocenia się, że byłby możliwy
do zaobserwowania. Na przeszkodzie jak dotychczas stały
kwestie finansowe, gdyż nie było odważnego, który podjąłby
decyzję o wydatkowaniu kilkuset milionów dolarów na
orbitalny eksperyment, którego wynik interesuje i tak
znikome grono fachowców. Zaobserwowano także zmiany
w promieniowaniu pulsarów znajdujących się w ciasnych
układach podwójnych, które najprościej można interpretowac
jako przejaw działania efektu Lense-Tirringa. Tak więc
wygląda na to, że orbitalny eksperyment potwierdziłby
za wielkie pieniądze efekt, w który ludzie z branży
i tak wierzą. Tym niemniej, eksperyment taki ma wykonać
satelita NASA Gravity Probe-B, który wystartował w kwietniu
2004.
Całkowanie T00 grawitującego ciała nie da
wartości jego masy rejestrowanej przez odległego obserwatora.
Masa widziana "z nieskończoności" jest wypadkowym efektem
wzajemnych relacji pomiędzy lokanym rozkładem energii-pędu
oraz geometrią czasoprzestrzeni reprezentującej pole
grawitacyjne, a sumaryczny wynik zależy od globalnej
natury tego pola i rozkładu masy. Finał tych współzależności
jest taki, że z daleka widzimy ("czujemy" grawitacyjnie)
mniejszą masę niż wynikałoby to z prostego podsumowania
mas cząstek tworzących ciało. W zwykłych sytuacjach
(planety, "normalne" gwiazdy) ten grawitacyjny defekt
masy jest nieistotny, ale już przy konstrukcji modeli
gwiazd neutronowych odgrywa zasadniczą rolę. W przypadkach
rzeczywiście skrajnych sytuacji kosmologicznych (kwazary,
aktywne jądra galaktyk) grawitacyjny defekt masy jest,
jak się na ogół uważa, jedyną rozsądną koncepcją wyjaśnienia
źródła kolosalnych ilości energii wyzwalanych w tych
procesach.
Czy można
dolecieć do Proximy Centauri w tydzień
Ponieważ szczególna
teoria względności nakłada ograniczenie na maksymalną
prędkość równą prędkości światła, wielu ludzi skłonnych
jest sądzić, że loty, do odległych o tysiące lat świetlnych
gwiazd, trwać muszą całe epoki.
Jednakże zapominają oni o innych aspektach tej teorii,
mianowicie dylatacji czasu i relatywistycznemu skróceniu.
W istocie oddalająca się od Ziemi rakieta ulega obserwowanemu
skróceniu. Jednakże efekt jest zupełnie symetryczny
i z punktu widzenia rakiety skróceniu ulegnie wszystko,
co jest względem niej w ruchu. Efektowi temu ulegnie
więc zarówno Ziemia, gwiazda docelowa, jak i droga do przebycia.
Odległość z Ziemi do Proximy w układzie Ziemi to trochę
więcej niż cztery lata świetlne. Jednakże dla rakiety
poruszającej się z v=0,9999887c, odległość ta skróci
się do tygodnia świetlnego, dzięki czemu doleci ona
na Proximę w tydzień czasu pokładowego. Czy nie
ma tu jednak jakiegoś paradoksu? Skoro w układzie Ziemi
rakieta pokonuje cztery lata świetlne w tydzień, to
znaczy, że porusza się z prędkością równą 208c (tyle
tygodni mają 4 lata). A wcześniej założyliśmy, że porusza
się z v=0,9999887c. Otóż prawdziwa jest ta druga prędkość.
Z tego wniosek, że w układzie Ziemi rakieta nadal potrzebuje
czterech lat, aby dotrzeć na Proximę. Rolę gra tutaj
dylatacja czasu. Po prostu w rakiecie, obserwowanej
z Ziemi, czas płynie dokładnie 208 razy wolniej, wiec
po czterech latach lotu minie tam zaledwie tydzień.
Czyli dzięki szczególnej teorii względności możemy dolecieć
dowolnie daleko w dowolnie krótkim czasie pokładowym.
Możemy w sekundę zwiedzić inną galaktykę i wrócić na
Ziemię, jednak wtedy miną na niej miliony lat. Problemem
pozostają jednak koszty energetyczne i przeciążenia.
W chwili obecnej wydaje się niemożliwym uzyskać źródło
energii pozwalające dostatecznie zbliżyć się do c (a
im jesteśmy bliżej, tym trudnej przyspieszyć). Najefektywniejszym
sposobem magazynowania energii jest równa ilość materii
i antymaterii. Nawet jeśli uda się wytworzyć tak ogromne
ilości energii i zbudować silnik fotonowy, to masy paliwa
potrzebnego na międzygwiezdny lot, w rozsądnym czasie,
będą sięgały tysięcy mas samego statku. Warto tutaj
zwrócić uwagę na dwie rzeczy:
Po pierwsze omawiane efekty są efektami rzeczywistymi.
Niektórym ludziom wydaje się, że to jedynie efekt obserwacji
przy pomocy fal elektromagnetycznych - tzn. złudzenie
optyczne. Nie jest to prawdą. Efekty te są jak najbardziej
realne i weryfikowalne w dowolnym doświadczeniu, niekoniecznie
elektromagnetycznym.
Po drugie - można by zapytać: skoro wszystkie układy
są równouprawnione i symetryczne, to czy nie powinno
być tak, że z punktu widzenia rakiety to na Ziemi czas
ulega spowolnieniu, więc w momencie dotarcia do Proximy
po tygodniu, na Ziemi powinno upłynąć zaledwie 50 minut
(skoro Ziemia oddala się z prędkością v=0,9999887c to
czas płynie na niej 208 razy wolniej niż w rakiecie!)?
Daje to oczywisty paradoks, skoro na Ziemi upływają
4 lata. Odpowiedź to - i tak, i nie. Rozumowanie to
jest poprawne, ale nie do końca, gdyż układy nie są
równoważne. Rakieta przyspiesza i hamuje i wtedy dodatkowo
podlega, już niesymetrycznej względem Ziemi, dylatacji
czasu. Okazuje się, że gdy uwzględnić te efekty, to
wszystko do siebie pasuje.
Jak biegnie
czas w orbitujących satelitach Ziemi
Dylatacja
czasu zachodząca na satelitach Ziemi (w ogólności dowolnego
ciała kosmicznego) warunkowana jest dwoma przeciwstawnymi
efektami relatywistycznymi:
- wpływowi
pola grawitacyjnego Ziemi,
- dylatacją
wynikającą z ruchu (oczywiście względnego) ciała.
Ziemię można
w przybliżeniu traktować jako grawitujące ciało o sferycznie-symetrycznym
rozkładzie masy. Pomijając "niewielkie" komplikacje
wynikające z tego, że Ziemia znajduje się w polu grawitacyjnym
Słońca, a i wpływy Księżyca bywają w dokładnych analizach
warte uwagi, można założyć, że w strefie kilkudziesięciu
tysięcy kilometrów od środka Ziemi jej pole grawitacyjne
dobrze opisuje się za pomocą rozwiązania Schwarzschilda
z ogólnej teorii względności. Tutaj istotne są następujące
wnioski wynikające z tego rozwiązania:
- Jest
to rozwiązanie opisujące sytuację statycznego pola
grawitacyjnego (nie jest to do końca poprawny opis,
bo Ziemia jednak rotuje, ale poprawki związane z
rotacją są praktycznie zaniedbywalne).
- Można
wprowadzić współrzędną t, która ma sens czasu
dla obszarów dalekich od środka Ziemi ("w nieskończoności").
Dla ciała,
które spoczywa w punkcie x upływ czasu związany
z tempem procesów fizycznych zachodzących w tym miejscu
(w szczególności tykanie zegarów) związany jest z upływem
czasu "w nieskończoności" poprzez wyrażenie
(1) ΔT(x) = sqrt(g00) · Δt
gdzie g00 jest jedną ze składowych
tensora metrycznego opisującego rozwiązanie Schwarzschilda.
Jeżeli ciało to dodatkowo porusza się względem punktu x z prędkością V, to dojdzie jeszcze dodatkowy
efekt dylatacji czasu znany ze szczególnej teorii względności,
co da wynik:
(2) ΔT(x,V) = sqrt(g00) ·
sqrt(1-V2/c2) · Δt
Gdy teraz zastosujemy ten wzór do porównania tempa chodu
zegara na satelicie i na Ziemi, to dostaniemy najpierw
dwa równania:
(3) ΔT(Rsat,Vsat) = sqrt(g00(Rsat))
· sqrt(1-Vsat2/c2)
· Δt
(4) ΔT(RZiemi,VZiemi)
= sqrt(g00(RZiemi)) · sqrt(1-VZiemi2/c2)
· Δt
Po podzieleniu stronami skraca się Δt, a
pozostaje stosunek upływów czasu na satelicie i na Ziemi.
Reszta to już proste podstawienia i rachunki zaniedbujące
niektóre (małe) wielkości. W ogólnym przypadku w rozwiązaniu
Schwarzschilda:
g00 = 1 - 2MG/(Rc2) gdzie M jest masą Ziemi.
Ale ponieważ 2MG/(Rc2) jest bardzo
małe, to:
sqrt(g00) = 1 - MG/(Rc2)
Także sqrt(1 - V2/c2) = 1 -
V2/(2c2) ze względu na małą
wartość V w stosunku do c.
Tak więc ostatecznie dostajemy:
(5) ΔT(Rsat, Vsat) / ΔT(RZiemi,
VZiemi) = 1 - (Vsat2 - VZiemi2)/(2c2) -
MG(1/Rsat - 1/RZiemi)/c2
(skorzystano tu z uproszczeń: 1/(1-a) = 1+a zachodzącego
dla małych a, aby z ilorazu typu (1-a1)/(1-a2) dostać 1-a1+a2; wcześniej
oczywiście także z (1-b1)(1-b2)
= 1-b1-b2 zachodzącego dla
małych b1 i b2).
Oznaczmy TZiemi = ΔT(RZiemi,
VZiemi), a także Tsat =
ΔT(Rsat, Vsat), ponadto
oznaczmy:
(6) epsilon = (Vsat2 - VZiemi2)/(2c2)
- MG(1/Rsat - 1/RZiemi)/c2
Korzystając w wyżej wyprowadzonych zależności porządkujemy
równanie:
(7) Tsat = TZiemi - epsilon
· TZiemi
gdzie:
Tsat - czas jaki upłynął na satelicie
wtedy, gdy na Ziemi upłynął czas TZiemi.
Miarą różnicy tempa chodu zegarów jest poprawka epsilon,
która wynosi według (6):
(8) epsilon=(Vsat2-VZiemi2)/(2c2)+MG(1/Rsat-1/RZiemi)/c2
gdzie:
Vsat - prędkość satelity w układzie
inercjalnym ze środkiem w środku masy Ziemi,
VZiemi - prędkość zegara na powierzchni
Ziemi w tym samym układzie,
M - masa Ziemi, G - stała grawitacji,
Rsat - odległość satelity od środka
masy Ziemi,
RZiemi - odległość zegara na Ziemi
od środka masy Ziemi.
Wzór ten jest przybliżeniem nie uwzględniającym tego,
że w rzeczywistości Ziemia nie jest sferycznie symetryczna
ale jest zbliżona do elipsoidy. W zastosowaniach takich
jak GPS odgrywa to już znaczenie i odbiorniki GPS wyliczają
dodatkowe poprawki związane z tym faktem. Tym niemniej,
z bardzo dobrym przybliżeniem podane wzory pozwalają
na praktyczne przeliczenie wzajemnych różnic tempa chodu
zegarów których dotyczyło pytanie.
Można zauważyć, że dwa fragmenty wyrażenia na epsilon konkurują ze sobą i znak wyniku zależy od promienia
orbity satelity. Można dość łatwo wyrachować, że gdy
zaniedbamy VZiemi to wynik wyzeruje
się dla Rsat = (3/2)·RZiemi (zachodzi to dla Rsat = 9567 km).
Jeśli interesuje nas satelita na orbicie kołowej, to:
(9) mVsat2/Rsat = mMG/Rsat2, czyli Vsat2 = MG/Rsat
gdzie: m - masa satelity
Wartość epsilon wtedy znika i zegar na satelicie
"cyka" w tym samym rytmie co ten, który pozostał na
Ziemi. Dla satelitów na niższych orbitach "cyka" on
wolniej, a dla tych na orbitach wyższych - szybciej.
Dla przykładu: satelity GPS mają promień orbity ok.
20000 km, więc ich zegary "cykają" szybciej, niż te
na Ziemi. W przypadku satelitów geostacjonarnych różnica
ta jest jeszcze większa. Największa różnica jest oczywiście
dla satelitów na niskich orbitach, gdyż tam człon z Vsat2 jest dominujący.
|